czwartek, 3 maja 2018

Jest taka osoba...

Dzisiejszy post będzie trochę przerwą od Stalkera, ale do nich jeszcze na pewno wrócimy, bo jesteśmy dopiero w połowie opowieści (a może bliżej, może dalej? w Zonie nic nie jest proste i łatwe do opisania :P). W każdym razie będzie to post niecodzienny. Chciałbym poświęcić go bardzo ważnej dla mnie osobie, bez której nie byłoby wielu rzeczy w moim życiu.
Dzięki niej nie porzuciłem pisania bloga, nie porzuciłem pisania w ogóle, nie przestałem dopieszczać powieści. Może samego pisania to bym nie porzucił, ale również dzięki niej znajduję motywację, żeby wciąż to robić. Ta osoba pojawiła się w moim życiu cztery lata temu i sporo w nim pozmieniała. Ale zdecydowanie na to nie narzekam, jestem teraz zupełnie inną osobą i nie wiem jak wyglądałoby moje życie, gdybym jej nie spotkał. Mógłbym naprawdę długo pisać o wszystkim, co jej zawdzięczam.
A co mogę powiedzieć o niej samej? Jest niewysoka, ale wielka duchem. Uwielbiam jej uśmiech i jej śmiech. Ma bardzo dobre serce dla innych ludzi; często nawet za dobre. Jest po prostu dobra i kochana. Ma w sobie dużo życzliwości i ciepłych uczuć. Potrafi dostrzegać piękno, tam gdzie wielu go nie widzi, do tego ślicznie maluje.
I chociaż rzeczywistość jest pełna zmienności, chaosu i, jak to określił Nietzsche, samozwątpiałości, to wierzę, że udało mi się złapać coś stałego, coś dla czego warto się poświęcić i przede wszystkim kogoś, dla kogo warto żyć.
Życzę każdemu, komu warto czegoś takiego życzyć, żeby miał taką właśnie osobę, żeby spotkał takie swoje szczęście, jakie spotkałem ja. Dzisiaj Twoje urodzinki, wszystkiego najlepszego kochanie! Bądź zawsze szczęśliwa i radosna!
P.S. Do Stalkera oczywiście wrócimy niebawem, ale to raczej dopiero jak napiszę maturę z polskiego, a do tego już bardzo blisko.

czwartek, 26 kwietnia 2018

Szczęście dla wszystkich za darmo! I niech nikt nie odejdzie skrzywdzony!

I oto mamy 32 rocznicę katastrofy w Czarnobylu. Najlepszy moment, żeby poświęcić parę słów więcej uniwersum Stalkera. Długo się zbierałem do tego posta, bo nie wiedziałem w zasadzie o czym w nim pisać. Czy tylko o ,,Pikniku na skraju drogi'' czy może połączyć to z filmem Tarkowskiego. Ostatnio oglądam w częściach film, żeby sobie go trochę odświeżyć. Stwierdzam jednak, że lepiej będzie nie łączyć go z książką, bo to jednak nie są dwie takie same historie i lepiej będzie podzielić im osobne wypowiedzi.
,,Piknik na skraju drogi'' powstał w 1972 roku, czyli 14 lat przed katastrofą, więc tak jakby nie miał z nią wiele wspólnego, ale razem z nią stał się podstawą do powstania uniwersum. W książce braci Strugackich mamy też Strefę, albo, jak wolę mówić z rosyjska, Zonę. Krótko opiszę fabułę: Ziemię odwiedzili obcy, o których nikt nic nie wie. Pozostały po nich Strefy Lądowania, czyli właśnie Zony. Zostały one otoczone kordonem, dostęp do nich mają tylko naukowcy. Wchodzą tam także stalkerzy - ludzie, którzy zajmują się wynoszeniem z Zony różnych przedmiotów, które potem sprzedają na czarnym rynku. Głównym wątkiem powieści jest wyprawa stalkera Redricka Shoeharta. Dawniej pracował on dla naukowców badających Zonę, obecnie wchodzi tam nielegalnie.
Redrick to prawdziwy stalker, poszukiwacz, którego od Zony nie odstrasza groźba kolejnego wyroku i pobytu w więzieniu. On bez Zony nie umie żyć, a i Zona odcisnęła piętno w jego życiu - jego córeczka jest podobnym do małpy mutantem. W toku wydarzeń powieści podejmuje on wyprawę po Złotą Kulę, legendarny artefakt, który ma przynosić znalazcy szczęście.
A teraz zastanówmy się chwilę nad tym, o czym ten ,,Piknik na skraju drogi'' tak w zasadzie jest. I czym jest Złota Kula, bo to jest pytanie, na które nie umiem sam sobie odpowiedzieć. Dla naukowców z powieści, trudne do wyjaśnienia jest to, czym w ogóle jest Zona. Jest to coś tak obcego i nieznanego, że przekracza pojęcie najtęższych umysłów świata, które snują jedynie domysły i hipotezy. Według hipotezy jednego z bohaterów, Zona i artefakty mogą być jedynie pozostałościami po krótkim pobycie obcych, zwykłymi śmieciami, które tak naprawdę nie są niczym szczególnym, a ludzie ich nie rozumieją, gdyż są na zbyt niskim poziomie. Tak jak pozostałości po ludzkim pikniku na łące, które są niezrozumiałe dla zamieszkujących ją zwierząt. Zetknięcie dwóch obcych światów.
A może (teraz zaczynają się moje domysły), nie są to zwykłe śmieci, ale coś lepszego, czego po prostu człowiek nie jest w stanie pojąć? Próba kontaktu ze strony wyższej cywilizacji, która nie wiąże się z próbą zniszczenia naszej? Ale może zostawmy hipotezy czym jest sama Zona i artefakty. Przejdźmy do Złotej Kuli. Czytając ,,Piknik na skraju drogi'' byłem już po obejrzeniu ,,Stalkera'' i spodziewałem się, że wątek znalezienia przez Reda Złotej Kuli wyjaśni mi wiele kluczowych spraw. Stało się wręcz przeciwnie, bo Złota Kula pozostawiła w mojej głowie jeszcze więcej pytań.
Cytując Redricka: ,,To po prostu tak, jakby nam z nieba spadły odpowiedzi na pytania, których jeszcze nie umiemy zadać''. Złota Kula to coś w rodzaju bramy do Absolutu, odpowiedzi na wszystkie pytania. To obcowanie ze świętością, a może tylko z przerażającą prawdą o świecie, której żaden człowiek wcześniej nie zauważył? Z pewnością jest to coś, co przerasta ludzką percepcję. Jedyny stalker, który przed Redem znalazł Złotą Kulę, popełnił niedługo później samobójstwo, gdyż zostawił swojego bliskiego na śmierć. Również Redrick poświęcił życie swojego towarzysza, Arthura Barbridge'a, który musiał zginąć, żeby Red dotarł do celu. Czy Złota Kula to cel, który odbiera człowieczeństwo? Czy może jednak zło leży w człowieku i jego pożądaniu?
Niestety, Strugaccy kończą książkę w takim momencie, że nie wiadomo, jak dalej toczą się losy Reda. Chyba właśnie o to im chodziło, żeby każdy dokończył sobie sam jego historię i sam sobie odpowiedział na pytanie czym jest Złota Kula. Sądzę, że Redrick nawet jeśli poświęcił życie innego człowieka, dla osiągnięcia celu, to nie był on zły, ani nie stał się zły. On poszukiwał nie tyle przedmiotu, co idei.
Sam ,,Piknik na skraju drogi'' to w moich oczach książka właśnie o poszukiwaniu prawdy i o tym jak mało wiemy o otaczającym nas świecie, jak bardzo jesteśmy jako ludzie ograniczeni i mali wobec ogromu Wszechświata. Redrick Shoehart poszukiwał prawdy. I za to powinien być, niczym Faust, nagrodzony. Bo pamiętajcie, że ''Stalkerów wpuszczają do nieba bez kolejki!''

wtorek, 20 marca 2018

Nim wezwała Zona...

Często skupiam się w swoich postach na historii, na wszelkiej maści sprawach związanych z narodem, ludzkością w świecie, który nas otacza i którego jesteśmy częścią. Dziś jednak proponuję wyprawę. I to wyprawę niecodzienną, bo do Zony. Część z was kojarzy na pewno uniwersum S.T.A.L.K.E.R. wykreowane dzięki grze komputerowej. Stalker to jednak coś więcej, u jego genezy leżały kolejno: książka ,,Piknik na skraju drogi'' braci Strugackich, film ,,Stalker'' Andrieja Tarkowskiego i wreszcie katastrofa elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Ale uniwersum to także całkiem współczesne gry i książki.
Ja sam poznałem je od końca. Gdzieś tam zawsze się słyszało o sławnej katastrofie w elektrowni jądrowej, ale nigdy szerzej nie interesowałem się tym tematem. Do czasu, aż zacząłem się interesować literaturą post-apo. Zacząłem od osławionego Metra 2033, a chwilę później sięgnąłem po pierwszą polską książkę w uniwersum Stalkera, czyli ,,Ołowiany świt'' Michała Gołkowskiego. Twórczość Gołkowskiego poznałem parę miesięcy wcześniej, odkrywając cykl ,,Stalowe Szczury''. ,,Ołowiany świt'' został napisany, jak przyznaje sam autor, bardzo topornie, nie jest to książka zachwycająca stylem, jest mnóstwo zbyt długich opisów na kilka stron i miejscami schematyczność fabuły. Mimo wszystko miała w sobie magię świata, który mnie wciągnął. Zacząłem się interesować katastrofą w elektrowni i jej następstwami, a przede wszystkim chłonąć resztę książek Gołkowskiego w tym uniwersum. Dziś mocno się ono rozrosło, Gołkowski napisał cztery książki, przetłumaczył kilka od rosyjskiego ''ojca'' cyklu, Wiktora Noczkina, teraz piszą jeszcze Sławomir Nieściur i Krzysztof Haladyn. Wielu czytelników (ja również) męczy go pytaniami kiedy następny Stalker. No i niedługo wychodzi kolejny Stalker, tym razem autorstwa Joanny Kanickiej. Bardzo jestem ciekawy wejścia do Zony w wykonaniu kobiety.
Książkowa część uniwersum znacznie się rozrosła, trochę słabiej z grami; wielu wieszczy nadejście gry S.T.A.L.K.E.R. 2, ale póki co, po trzech częściach, nie widać na horyzoncie kolejnej. Ja szczerze mówiąc, bardzo mało grałem w gry, toteż najsłabiej znam część uniwersum, którą niektórzy uznają za najważniejszą, bo gdyby nie ona, to nie powstałyby książki, ale gdyby nie kilka wydarzeń z przeszłości to nie byłoby i gier.
Najważniejsza w tym wszystkim jest oczywiście sama katastrofa z dnia 26 kwietnia 1986 roku. Ja jednak nie będę o niej pisał, gdyż nie pamiętam wielu szczegółów (zwłaszcza technicznych), a nie chcę serwować wam kalki z artykułu na wikipedii. Trochę na ten temat poczytałem i przy okazji referatów z przedmiotów ścisłych, staram się robić je właśnie o Czarnobylu. Niemniej jednak zachęcam do zapoznania się z historią katastrofy. Były jednak przed katastrofą rzeczy, które stworzyły Stalkera, jeszcze przed jego właściwymi narodzinami.
Zaczęło się w 1972 roku od książki braci Arkadija i Borysa Strugackich, pt. ,,Piknik na skraju drogi''; na jej podstawie w 1979 powstał film ,,Stalker'' Andrieja Tarkowskiego, jeden z dziwniejszych, trudniejszych i zdecydowanie najlepszych filmów jakie widziałem. Tak więc fabularne podwaliny pod uniwersum Stalkera zaczęły powstawać niewiele później niż powstało miasto Prypeć.
Stwierdziłem, że post mieszczący przemyślenia o książce braci Strugackich, filmie Tarkowskiego i książkach Gołkowskiego byłby zdecydowanie zbyt długi, także niech ten będzie wstępem do dwóch, a może trzech kolejnych postów, ukazujących czym jest Stalker dla mnie.
A nadejdą one niebawem.
P.S. W zeszłym roku długo rozpisałem się o mojej ulubionej playliście z konfederackimi pieśniami. Niestety nie posłuchacie sobie wszystkiego z wybranymi przeze mnie klipami. Z youtuba usunięto ''I'm a Good Old Rebel'', rzekomo za szerzenie nienawiści (żałosne), a ''Dixie Land'', ''To arms in Dixie'' oraz ''Yellow Rose of Texas'' są zablokowane w moim kraju. Aż krew zalewa, mam nadzieję, że są jeszcze dobre, niezablokowane wykonania.