Nie mogłem za cholerę znaleźć dobrego cytatu na tytuł, toteż sam odpowiedni tytuł wymyśliłem. Ciekawe, kto po samym tytule już się domyśla o czym będzie post. A będzie on o bardzo krwawych wydarzeniach, którym przyświeca bardzo szczytny cel. Już się domyśliliście? Chodzi rzecz jasna o rewolucje, Sam pomysł na naskrobanie paru słów na ten temat przyszedł mi po poznaniu ,,Nie-boskiej komedii'', która już wtedy w jasnych słowach dużo prawdy o rewolucji mówiła.
Kiedyś pałałem wręcz bezkrytycznym podejściem do ideałów rewolucyjnych i samych rewolucji, później jednak przejrzałem na oczy i zobaczyłem, co za każdą rewolucją stoi...
A z czego w ogóle wynikają rewolucje moi drodzy? Z niezadowolenia olbrzymich mas ludzkich, na ogół biednych i słabo zarabiających, którzy chcieliby równości, a przyczynę swoich problemów widzą w bogactwie innych, Fakt, wielu ludzi dorabiało się na wyzysku biednych, ale nie było to regułą, ani tym bardziej powodem, żeby mordować bogatych.
Rewolucje mają zazwyczaj szczytne założenia i piękne hasła. Bo któż by nie poszedł walczyć za ,,wolność, równość, braterstwo''? Któż by nie obalać starego ładu w imię wolności? Ta ''wolność'' ma jednak krew na rękach i bardzo szybko może stać się tyranią; często nawet gorszą od poprzedniej. Rewolucjoniści mają założenia, z większością, których się naprawdę zgadzam. Problem z nimi polega jednak na tym, że wierzą także w utopie. Pozostają w złudnym przekonaniu, że wystarczy obalić stary porządek, że wystarczy zniszczyć to co jest, a na pewno będzie lepiej. No dobra, można zniszczyć wszystko co jest. Ale co potem?
Na czym budować nowy świat? Cytując ,,Mury '87'' Kaczmarskiego: ,,Jakże gnijącym gruzem grzebać stary świat,/Kiedy nowego nie ma czym - i na czym - stawiać?'' To są najważniejsze pytania, jakie należy sobie zadać zanim rozpęta się burzę, której potem nie sposób cofnąć. Rewolucja w takim wymiarze jest tylko destruktywna, a w żaden sposób konstruktywna. Jeśli chce się coś zmieniać, to trzeba mieć na to jakiś plan, a nie tylko liczyć, że wszystko będzie dobrze, jeśli pozbędziemy się tego co jest.
Czym innym jest zamach stanu, który zazwyczaj jest działaniem całkowicie przemyślanym i stoją za nim ludzie z konkretnym planem, którzy wiedzą czego chcą, a zależy im na pozbyciu się tylko osób, których trzeba się pozbyć, a nie bezsensownej rzezi tzw. ''wrogów ludu''. Chociaż też i nie wszystkie zamachy stanu są dobre. Ale to już trochę inny temat, z pewnością jest to alternatywa lepsza niż rewolucja. Wróćmy jednak do rewolucji.
Czym kończą się rewolucje? Co się dzieje, gdy rewolucja obala system i powiedzmy wygrywa? Z początku jest oczywiście wszystko dobrze, wszyscy się cieszą, wierzą, że teraz już na pewno będzie lepiej. I wtedy właśnie zaczynają się krwawe igrzyska. Masowo giną, ścinani, rozstrzeliwani ''wrogowie rewolucji''. A czy po tym nastaje równość? Otóż nie, bo spośród tego chaosu i zamętu wyłania się nowa arystokracja, nowa elita, która jak tylko dorwie się do władzy, to już nie będzie chciała jej oddać, a wszystko co będą robić będą usprawiedliwiać ''dobrem rewolucji''. Naprawdę, już chyba większy mam szacunek do tyranów, którzy swej tyranii nie ukrywają niż takich, którzy mordują tysiące i usprawiedliwiają to walką o dobro innych.
Spójrzmy w historię. Z rewolucji francuskiej wyszli jakobini i Robespierre. Ich rządy całkowicie już sprzeniewierzyły rewolucyjne ideały, zmieniając się w jeden wielki rozlew krwi. Jeszcze sam doktor Guillotin, wynalazca ukochanej machiny rewolucjonistów, twierdził, że jego dzieło jest wyrazem postępu ludzkości, bo zabija ,,natychmiastowo, czysto i humanitarnie''. Na takiej gilotynie ścięto Robespierre'a, który sam wcześniej wysyłał na nią ludzi, w tym i Dantona, jednego z rewolucyjnych przywódców... Jak widać rewolucja - tak jak Saturn - własne dzieci pożera...
A rewolucja październikowa? Po nieidealnym caracie nastało kilkadziesiąt lat czerwonych rządów, które przyniosły ofiary liczone w dziesiątkach milionów...
Najlepszym dzieckiem rewolucji francuskiej okazał się Napoleon, który miał plan i w odpowiednim momencie obalił rewolucję i ustanowił Cesarstwo. Ten wielki człowiek, kreowany przez wrogów na tyrana, zrobił to co można było zrobić najlepszego. Nie przywrócił starego ładu, ale i obalił nowy, rewolucyjny, stworzył coś może nieidealnego, ale już z pewnością lepszego, wedle schematu Hegla;:teza-antyteza-synteza.
Wracając jeszcze do rewolucji ogólnie - rewolucja niesie ze sobą mnóstwo niebezpieczeństw. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem rewolucji; tłumaczy to dobitnie historia i ostrzega nas, abyśmy nie popełniali tych samych błędów. Świata na lepsze nigdy nie zmieni motłoch, który krzyczy o wolności mając krew na rękach...