wtorek, 25 lipca 2017

Swastyka, swarga, swarzyca, gammadion, fylfot, hakaristi...

Dzisiejszy post odejdzie trochę od tematyki trzech ostatnich, nie będę bowiem mówił o wzniosłych, szlachetnych ideach i walce o wolność. Poruszę temat, który planowałem poruszyć już od dawna. Z czym kojarzy się wam swastyka? Już słyszę jak wielu (a przynajmniej spora część z was) mówi, zgodnie ze swoim pierwszym skojarzeniem, że z niemieckim narodowym socjalizmem. Niestety, przez wydarzenia z ostatnich osiemdziesięciu kilku lat, w powszechnej świadomości ludzi z kręgu cywilizacji zachodniej, jest to właśnie symbol nazizmu. Pozostając na takiej interpretacji tego symbolu, zachowujemy się jak kompletni ignoranci i odcinamy jego kilkutysięczną historię. Jak widać, kilkadziesiąt lat wystarczyło, żeby zniszczyć spuściznę kilku tysięcy lat.
Pozytywne znaczenie swastyki przetrwało w Azji, głównie w Indiach, Chinach, Korei, Japonii. Ale zacznijmy od tego, skąd się w ogóle ta swastyka wzięła? Tak dokładnie to nie wiadomo. Pierwsze swastyki były malowane już w paleolicie, sama nazwa swastyka pochodzi z sanskrytu (taki starożytny język, używany do dziś w liturgii hinduistycznej), gdzie oznacza ''przynoszący szczęście''. A co symbolizuje ta swastyka?
Nie ma ona jednego tylko znaczenia. Ale najpierw wyjaśnijmy sobie pochodzenie jej kształtu, to już nam powie dużo. Kojarzycie symbol zwany krzyżem słonecznym? Krzyż wpisany w okrąg, prastary symbol solarny. Ciężko wyryć go w kamieniu, o wiele łatwiej ryje się proste linie. Niemcy na swastykę mówią ''hakenkreuz'' co znaczy połamany krzyż. Swastyka to po prostu uproszczony, łatwiejszy do wyrycia krzyż solarny. Swastyka jest więc symbolem słońca. A czym jest słońce, co ono oznacza? Słońce daje życie, słońce jest znakiem szczęścia. Mamy więc już najważniejsze znacznie swasty. Lecz nie jedyne. Jedną z odmian swastyki jest kolovrat, zwany też bardziej po polsku kołowrotem. Nasza słowiańska (a przy tym moja ulubiona) wersja swastyki. Kołowrót ma osiem ramion jakby obracających się na kolistej obręczy. Kołowrót znajdziecie u mnie na profilowym na asku i tumblrze. Kołowrót to symbol wiecznego koła bytu, cykliczności natury, życia, które przechodzi ten sam cykl co roku, święty symbol natury; najbardziej wyrazisty o jaki mogła się pokusić ludzkość.
Najpopularniejsza swastyka jest prawostronna, symbolizuje ona właśnie słońce, życie, cykliczność natury. Można znaleźć także swastyki lewostronne, to z kolei symbol magii, nocy, spraw tajemnych, nie do końca odkrytych. Moja najlepsza to klasyczny, prawoskrętny kolovrat.
A teraz trochę historii. U Słowian swastyki symbolizowały Swaroga, boga nieba i słońca, a także jego syna Swarożyca, boga ognia. Zresztą sami spójrzcie na słowiańskie nazwy - swarga, swarzyca, które wyraźnie mówią komu te symbole były poświęcone. Pod sztandarem ze swarzycą ginęły setki słowiańskich wojów. Była dla nich świętym symbolem.
Niegdyś, powszechnie stosowana, chociażby jako element ozdób, swastyka przetrwała w swoim dobrym, prawdziwym znaczeniu, jedynie na Podhalu, gdzie górale mówili na nią ''krzyżyk niespodziany''. Kontynuując prastarą tradycję, umieszczali ją nad wejściami do domów w celach ochronnych, aby przynosiły szczęście. Piękny zwyczaj, no nie?
Gdzie jeszcze znalazła się swastyka? Widziałem zdjęcia stron gazet z początków ubiegłego stulecia z południa naszego kraju; strony zdobiono właśnie swastykami. Na przełomie XIX i XX wieku żył Mieczysław Karłowicz, jeden z pierwszych taterników, kompozytor, poeta, zakochany w Tatrach. Bardzo często używał symbolu swastyki, która widnieje nawet na jego symbolicznym nagrobku w miejscu, w którym zalała go lawina. I gdzie tu nazizm?
Wróćmy jeszcze do przedwojennej Polski. Swastyki używano w Wojsku Polskim z czasów II RP. Widniała na symbolu 4 Pułku Piechoty Legionów, a także na emblematach większości jednostek strzelców podhalańskich, czyli naszej, polskiej piechoty górskiej. Także korpusówka, używana powszechnie we wszystkich jednostkach strzelców podhalańskich, przedstawiała swastykę na tle listka jakiegoś drzewa (nie znam się na tym, może niech ktoś mnie poprawi).
Tyle u nas mniej niż sto lat temu i tyle o Wojsku Polskim. Teraz spójrzmy dalej. Z dwudziestolecia międzywojennego pochodzą breloczki Coca-Coli w kształcie właśnie hakenkreuza. Do roku 1944 fińskie samoloty latały z wymalowanymi swastykami na bokach, a na Łotwie zaś do 1940 (później kraj ten został włączony do ZSRR). Był to oficjalny symbol, legalnie używany przez pilotów, dla których był to symbol bezpiecznego powrotu i szczęścia w powietrzu. Swastyki miała na oficjalnych strojach nawet przedwojenna reprezentacja Łotwy, bodajże w hokeju, ale nie pamiętam już dokładnie tego zdjęcia.
Skoro swastyka ma tyle pięknych znaczeń, użyć i taką wspaniałą tradycję, to dlaczego dzisiaj kojarzona jest jako symbol zła? Bo ją nam ukradziono, moi drodzy. Ukradł ją pewien znany austriacki akwarelista o nazwisku Hitler oraz jego kumpel, Alfred Rosenberg, teoretyk narodowego socjalizmu. Swastykę nie tylko ukradziono. Zostało ona zhańbiona i zniszczona. Symbol życia stał się symbolem śmierci z rąk fanatycznych oprawców. Ale ja się na to nie zgadzam.
To, że naziści zabrali i zniszczyli swastykę nie znaczy, że mamy się z tym pogodzić i zapomnieć o niej. Przeciwnie, o swastykę trzeba walczyć! Trzeba edukować ludzi, przekonywać, pokazywać prawdę o tym czym jest ten symbol. Ja sam planuję sobie wytatuować kolovrat. Posiadam też koszulkę z kołowrotem wkomponowanym w flagę Polski, a wszystko to opatrzone napisem ''wierni przodkom''. Nie ma lepszej patriotycznej koszulki.
Nigdy nie zgodzę się na nazistowską profanację swastyki! Niech święty symbol powróci do nas, niech powróci do wszystkich ludów, które kiedyś uważały go za symbol szczęścia, a dziś nie mogą tego robić, tylko przez działania narodowych socjalistów. W Azji działa organizacja Czerwonej Swastyki, niosąca pomóc humanitarną, podobna Czerwonemu Krzyżowi i Czerwonemu Półksiężycowi. I naprawdę, gdzie swastyka jest symbolem zła? Tak jak mówiłem na początku, kilkadziesiąt lat złej historii nie może zniszczyć kilku tysięcy lat dziedzictwa.
Pamiętajcie czego naprawdę symbolem jest swastyka i nie wstydźcie się używania jej!
Teraz takie wyjaśnienie słów, których użyłem w tytule posta. Są to oczywiście różne nazwy swastyki, trzy pierwsze są już wam znane, pora teraz na kolejne. Gammadion to nazwa grecka, fylfot anglosaska i skandynawska, zaś hakaristi fińska.
P.S. Odnośnie obrazka: nie jest on niestety dokładny, ale ciężko znaleźć grafikę, która przedstawiałby najważniejsze rodzaje swastyk, tutaj brakuje kilku europejskich, a i nie wiem jak to było z tym przedstawieniem swastyki u chrześcijan. Tą, która jest opisana jest jako maltańska, to baskijska swasta, zwana lauburu.

wtorek, 18 lipca 2017

To arms and conquer peace for Dixie!

Ostatnio opowiadałem wam o pięknym kraju zbuntowanych ludzi, zbudowanym na fundamencie wolności. Dzisiaj opowiem o tym, że nawet w tak pięknym kraju coś może się zepsuć. I tak się też stało, gdy rządzący zaczęli zapominać, że ich państwo to federacja krajów, a nie scentralizowane państwo. Ich pomysły, mające na celu ograniczyć wolność poszczególnych stanów nie spodobały się jednak na południu. W południowcach przetrwało umiłowanie wolności, które przyświecało zbuntowanym kolonistom, zakładającym Stany Zjednoczone.
Wiem, co mówią podręczniki od historii, większość artykułów i publikacji. Że na Południu pełno było złych, okrutnych białych rasistów, którzy wyzyskiwali niewolników, a Północ walczyła za szczytne idee, przeciwko niewolnictwu, była ośrodkiem równości, demokracji, wolności, etc. Cóż, historię piszą zwycięzcy i tak też było w tym przypadku. Mowa oczywiście o wojnie secesyjnej, za oceanem zwanej American Civil War. Jak do niej doszło?
Do tej pory konstytucja dopuszczała istnienie instytucji niewolnictwa, a kwestia jego zniesienia leżała w gestii poszczególnych stanów i ich własnych decyzji. Faktycznie, część stanów z Północy zniosła u siebie niewolnictwo. Politykom z Północy (republikanom) zachciało się zwiększyć władzę federalnego rządu nad rządami stanowymi, poprzez nakazywanie zniesienia niewolnictwa we wszystkich stanach. Przodował im Abraham Lincoln. Jego wybór na prezydenta dolał jeszcze więcej oliwy do ognia.
W tym miejscu należy powiedzieć, że niewolnictwo nie było jedyną przyczyną secesji stanów południowych. Konflikt pomiędzy nimi narastał już jakiś czas. Stany północne były bogatsze i bardziej uprzemysłowione, zaś Dixieland był regionem typowo rolniczym. Zresztą tyle mówi się o tym jak źle było niewolnikom na południu. Pora w tym miejscu sprostować parę spraw.
Niewolnicy żyli często lepiej niż pracownicy fabryk na Północy. Tam nikt się nie przejmował tym, że coś się stało pracownikowi, jeśli nie mógł pracować to wyrzucało się go na ulicę i przyjmowano nowego. Na Południu plantatorzy znacznie bardziej dbali o ich niewolników. Oczywiście musieli oni pracować i nie mieli za to wynagrodzenia, ale mieli wyżywienie i dach nad głową. Niewolnictwo, smutna karta w historii ludzkości, było kiedyś czymś zupełnie normalnym. Pracownik fabryki nie przedstawiał dla pracodawcy wielkiej wartości, bo zawsze można było przyjąć kolejnego; dla plantatora niewolnik był warty chociaż tyle ile ten za niego zapłacił. A niewolnicy wcale tacy tani nie byli. Zresztą to nie było też tak, że każdy czarny w Dixielandzie był niewolnikiem. Byli, i to wcale nie w takiej małej liczbie, czarni wyzwoleńcy. Ba, zdarzały się przypadki, że czarni sami byli plantatorami i mieli swoich czarnych niewolników. I z tego co wiadomo ze źródeł, często byli dla nich gorsi niż biali.
Oczywiście, niewolnictwo nie jest dobre, ale Południowcom chodziło o coś więcej niż o niewolnictwo. Dla nich to wystąpienie z Unii i cała wojna była walką o wolność. Nie o to, żeby utrzymać niewolnictwo, tylko o możliwość decydowania o sobie. Prawdziwi liberałowie, prawdziwi wolnościowcy walczyli i ginęli za Południe. Gdy kolonie zawiązywały unię, każda wchodził do niej jako osobny kraj. W takich kategoriach cały czas traktowano Stany Zjednoczone na Południu. tak jak powiedziałem, nie chodziło o niewolnictwo. Problem był znacznie głębszy. Południowcy myśleli tak: ''Jeśli teraz rząd federalny narzuca nam swoją decyzję, wbrew konstytucji, która niewolnictwa nie zakazuje, to co będzie następne? Jesteśmy unią wolnych krajów, a oni dążą do jednolitego państwa''.
Idee mieszkańców Dixie wspierali politycy, co może dziwić, głównie z Partii Demokratycznej. Partia, która dzisiaj kojarzona jest z lewicą, socjalliberałami, socjalistami, poprawnością polityczną i ogólnie pojętą lewą stroną, wtedy była znacznie bardziej wolnościowa i lepsza niż dążąca do centralizacji Partia Republikańska, która dzisiaj jest amerykańską prawicą.
Ale wracając do dziejów Dixie; jeszcze w 1860 roku z Unii wystąpiła Karolina Południowa. Pierwszy stan, który miał odwagę powiedzieć ''nie'' wobec zakusów federalistów. Później wystąpiły z niej kolejne: Missisipi, Alabama, Floryda, Georgia, Luizjana, Teksas (tak na marginesie: te dwa ostatnie to moje ulubione stany). W trakcie wojny dołączą jeszcze: Wirginia, Tennessee, Arkansas, Karolina Północna, a częściowo także Missouri i Kentucky. W tych ostatnich istniały zarówno rządy konfederackie jak i unijne, ale oficjalnie były uważane za część Konfederacji, co zresztą znalazło odzwierciedlenie na fladze, na której widniało trzynaście gwiazdek.
4 lutego 1861 roku oficjalnie powstały Skonfederowane Stany Ameryki. W następnych dniach uchwalono konstytucję, wybrano prezydenta, którym został generał Jefferson Davies, demokrata. Przy okazji jego zaprzysiężenia przyjęto jeden z nieoficjalnych hymnów. Została nim popularna w tamtym czasie piosenka ,,Dixie''. W czasie uroczystości ktoś na sali zaczął śpiewać znany utwór; po chwili śpiewała cała sala, aż w końcu stała się (obok bardziej oficjalnego ,,God save the South'') hymnem Stanów Skonfederowanych. Młodziutkie państwo od samego początku musiało bronić swojej wolności zbrojnie. Nie jestem specjalistą od wojny, nie będę więc opisywał jej dokładnie (nie chcę też nikogo zanudzić). Jak wiadomo, ostatecznie Konfederacja przegrała. Północ dominowała bardziej rozwiniętym przemysłem, większą populacją. Konfederaci musieli zmagać się z morską blokadą ich wód, która ograniczała handel z Europą, nie doczekali się także uznania i wsparcia od Wielkiej Brytanii i Francji.
Mimo, że Południowcy przegrali tę walkę, to mieli oni moralną rację, gdyż walczyli o wolność i możliwość decydowania samemu o sobie. Gdybym żył w tamtych czasach w Ameryce z pewnością zaciągnąłbym się do wojsk Południa i wsparł ich w walce o wolność. Na całe szczęście, współczesna poprawność polityczna nie zniszczyła mieszkańców Południa, w których przetrwała dusza ich dzielnych przodków. Oni tam do dziś czują, że są z Dixie, z Południa, obok flag amerykańskich wywieszają flagi stanowe i flagi konfederackie (głównie Southern Cross, który był sztandarem bojowym konfederatów). W ich miastach stoją pomniki polityków i generałów konfederackich.
Czytałem, że ostatnio burmistrz Nowego Orleanu (stolica Luizjany), demokrata, wydał decyzję o rozbiórce pomnika generała Roberta E. Lee, najlepszego konfederackiego dowódcy i wielkiego południowego patrioty, twierdząc przy tym, że to nie był bohater amerykański i w mieście nie ma miejsca na pomniki ludzi takich jak on. Tak się składa, że generał Lee był zdeklarowanym przeciwnikiem niewolnictwa, swoich niewolników uwolnił jeszcze przed secesją, z własnej woli. Po stronie Konfederacji walczył dlatego, że jego rodzinny stan, Wirginia, przyłączył się do niej. Trochę lepiej mają się sprawy w Alabamie. Tam władze stanowe zakazały rozbiórek pomników mających więcej niż pięćdziesiąt lat, czym uchroniły przed rozbiórką w jednym z miast, pomnik prezydenta Jeffersona Daviesa. Nie wszystko stracone ;)
Pamięć o Konfederacji jest wiecznie żywa na Południu. Organizowane są liczne rekonstrukcje historyczne, istnieją liczne stowarzyszenia potomków konfederackich żołnierzy, w tym nawet, stowarzyszenie potomków czarnych żołnierzy Konfederacji. Tak, czarni żołnierze też byli, część z nich to niewolnicy, którzy podążali za swoimi panami, wielu wyzwoleńców szło jednak walczyć z własnej woli za to rzekomo złe i straszliwe Południe. Co do kwestii niewolnictwa, parę jeszcze słów: sławny dowódca Unii, generał Grant, uwolnił swoich niewolników dopiero po wojnie, po poprawce do konstytucji. Sam Abraham Lincoln uważał, że kwestia wolności dla niewolników jest znacznie mniej istotna niż zachowanie jedności Unii. Zresztą, poprawkę znoszącą niewolnictwo wprowadzono dopiero w 1865 roku, już po wojnie.
Kilka jeszcze słów o flagach: popularnie wyobraża się, że flagą Konfederacji był Southern Cross, który jest tutaj na dole posta. Jest to błąd, był to bowiem proporzec CSN, czyli konfederackiej marynarki wojennej, a w kształcie kwadratu, był to ogólny sztandar bojowy Armii Północnej Wirginii. Jeśli ktoś jest bardziej zainteresowany jak to było z flagą narodową, to odsyłam do artykułu: https://en.wikipedia.org/wiki/Flags_of_the_Confederate_States_of_America. W polskiej wersji też można się trochę dowiedzieć, jednak nie aż tyle.
Oprócz tych wszystkich flag istniała jeszcze Bonnie Blue Flag. Przedstawiała ona białą, pięcioramienną gwiazdę na niebieskim tle. Pojedyncza gwiazda symbolizuje wyższość praw stanowych nad prawami federalnymi, czyli w sumie wykłada najważniejszą rzecz o jaką bili się południowcy.
Jakby kto pytał to tytuł posta zaczerpnąłem z wojennej pieśni ,,To arms in Dixie''. Zresztą uwielbiam pieśni konfederatów i może zrobię z nich nawet oddzielnego posta, bo to dość obszerny temat, wtedy podlinkuje wszystko jak należy. A to przepiękny Southern Cross, symbol rebelii i wolności. Jeśli miłujecie wolność, to nie zapominajcie o tysiącach bezimiennych Johhnych Rebelsów, którzy oddali swoje życie za wolność i ojczyznę.