Oto dziś mamy 9 maja - licząc naszym czasem wczoraj minęło 71 lat od podpisaniu przez dowódców Wehrmachtu; w tym marszałka polnego Wilhelma Keitla aktu bezwarunkowej kapitulacji III Rzeszy w wojnie światowej. Ze względu na zmianę czasu, Rosjanie i parę innych nacji świętują ten dzień dzisiaj. Gdy mija ponad siedem dekad od wydarzeń, które miały wpływ na to, że nasz świat wygląda dzisiaj tak, a nie inaczej, warto zastanowić się co to wszystko oznaczało i czy to z polskiej perspektywy data ważna?
Teoretycznie tego dnia skończyły się walki w Europie, w praktyce ostatnie oddziały niemieckie walczyły jeszcze kilka dni, a na polskich ,,ziemiach odzyskanych'' zaczął działać Werwolf - niemiecka partyzantka, więc to nie było takie całkowite zakończenie działań wojennych. Ciekawe co by było, gdyby Niemcy nie zdecydowali się na kapitulację, tylko walczyli do samego końca? Podejrzewam, że spadło by jeszcze więcej bomb na niemieckie miasta, zginęłoby jeszcze więcej niemieckich cywili i jeszcze więcej niemieckich żołnierzy. To tylko kilkaset tysięcy ludzi więcej, w konflikcie, w którym zginęło ponad 50 milionów. Przy takich liczbach, śmierć staje się już tylko statystyką, jak to powiedział największy zwycięzca tej wojny.
A to i tak nie był koniec tej wojny, bo działania trwały jeszcze na Dalekim Wschodzie - i to bardzo zażarte i brutalne. Ale niewątpliwie to był jeden z wielkich kroków do zakończenia wojny.
Dla Polski to oczywiście powód do świętowania. Rocznica pokonania wielkiego wroga pałającego nienawiścią do Polaków i Słowian w ogóle, zemsta za prawie sześć lat okupacji i eksterminacji. Ale też zwycięstwo najgorszego z ustrojów, który w tym czasie od prawie roku wprowadzany był w Polsce. To odebranie suwerenności na kilkadziesiąt lat i uzależnienie od Wielkiego Brata ze wschodu. Czyli takie zwycięstwo, które do końca zwycięstwem nie jest.
Ja jak najbardziej rozumiem Rosjan, dla których jest to święto narodowe, mimo tego, że Rosja była pod komunistycznymi rządami to jest to wielkie zwycięstwo, okupione krwią milionów Rosjan i ważne dla tego narodu. Ja ich rozumiem i nie patrzę na to od strony ideologii politycznej. Każdy naród chce czuć się dumny i wielki ze swoich zwycięstw i to jest taki właśnie dzień dla Rosjan. Irytuje mnie, gdy widzę w telewizji czy internecie teksty na temat dzisiejszej parady wojskowej w Moskwie ,,demonstracja siły'' ,,Rosja pręży muskuły'', słowa takie są często podsycone nutą ironii i sarkazmu. Zejdźmy z dyktowanej przez rządzącą partię rusofobii. Ja sam szukałem już dzisiaj na youtubie nagrań z tegorocznej defilady. Póki co ich nie ma, ale będą pewnie za kilka dni i wtedy z chęcią sobie obejrzę.
Czyli jak powinniśmy ten dzień obchodzić? Jako zwycięstwo czy porażkę? Porażka wolnej Polski, chociaż i tak instalowanie komunizmu zaczęło się tu już wcześniej, a niewątpliwie pokonany został jeden wróg. Myślę, że powinno to być dla nas świętowanie wielkiego zwycięstwa nad narodowym socjalizmem i niemieckim szowinizmem, ale niepozbawione refleksji na temat tego, kto rzeczywiście zwyciężył w tej wojnie i po której stronie znaleźli się Polacy?
I taka jeszcze jedna moja myśl odnośnie zwycięstwa komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej. A co by było, gdyby Winston Churchill kazał jednak wykonać plan operacji ,,Unthinkable''? Rzecz niby jak nazwa planu, nie do pomyślenia, ale może należałoby to zrobić? Zastanawia mnie czy Churchill przekonałby do niego Trumana, czyli człowieka o wiele mniej przychylnego Stalinowi niż Roosvelt... Mogłoby być ciekawie. Dalsza część II wojny światowej czy trzecia na gruzach drugiej? Wielki front antykomunistyczny; armia brytyjska wraz z koloniami, armia francuska, armia zapewne też włoska, pozostałości Wehrmachtu i Waffen-SS, armie niemieckich sojuszników, Węgier, Bułgarii, Rumunii, Finlandii, może i Hiszpania generała Franco też by się włączyła? Oczywiście też Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie i wojska z kraju, oddziały poakowskie i NSZ oraz wielka armia amerykańska. To wszystko naprzeciw wielkiej Armii Czerwonej i zapewne również Jugosławii i armii nowych państw satelickich ZSRR - może i by Polacy do Polaków strzelali? Ciekawa i fascynująca teoria... plan, który rzeczywiście istniał. Tylko kto by zwyciężył i jakie byłyby wtedy losy Europy? Tego się już nie dowiemy - pozostaje gdybanie i refleksja po tym co stało się w rzeczywistości.