I oto mamy 32 rocznicę katastrofy w Czarnobylu. Najlepszy moment, żeby poświęcić parę słów więcej uniwersum Stalkera. Długo się zbierałem do tego posta, bo nie wiedziałem w zasadzie o czym w nim pisać. Czy tylko o ,,Pikniku na skraju drogi'' czy może połączyć to z filmem Tarkowskiego. Ostatnio oglądam w częściach film, żeby sobie go trochę odświeżyć. Stwierdzam jednak, że lepiej będzie nie łączyć go z książką, bo to jednak nie są dwie takie same historie i lepiej będzie podzielić im osobne wypowiedzi.
,,Piknik na skraju drogi'' powstał w 1972 roku, czyli 14 lat przed katastrofą, więc tak jakby nie miał z nią wiele wspólnego, ale razem z nią stał się podstawą do powstania uniwersum. W książce braci Strugackich mamy też Strefę, albo, jak wolę mówić z rosyjska, Zonę. Krótko opiszę fabułę: Ziemię odwiedzili obcy, o których nikt nic nie wie. Pozostały po nich Strefy Lądowania, czyli właśnie Zony. Zostały one otoczone kordonem, dostęp do nich mają tylko naukowcy. Wchodzą tam także stalkerzy - ludzie, którzy zajmują się wynoszeniem z Zony różnych przedmiotów, które potem sprzedają na czarnym rynku. Głównym wątkiem powieści jest wyprawa stalkera Redricka Shoeharta. Dawniej pracował on dla naukowców badających Zonę, obecnie wchodzi tam nielegalnie.
Redrick to prawdziwy stalker, poszukiwacz, którego od Zony nie odstrasza groźba kolejnego wyroku i pobytu w więzieniu. On bez Zony nie umie żyć, a i Zona odcisnęła piętno w jego życiu - jego córeczka jest podobnym do małpy mutantem. W toku wydarzeń powieści podejmuje on wyprawę po Złotą Kulę, legendarny artefakt, który ma przynosić znalazcy szczęście.
A teraz zastanówmy się chwilę nad tym, o czym ten ,,Piknik na skraju drogi'' tak w zasadzie jest. I czym jest Złota Kula, bo to jest pytanie, na które nie umiem sam sobie odpowiedzieć. Dla naukowców z powieści, trudne do wyjaśnienia jest to, czym w ogóle jest Zona. Jest to coś tak obcego i nieznanego, że przekracza pojęcie najtęższych umysłów świata, które snują jedynie domysły i hipotezy. Według hipotezy jednego z bohaterów, Zona i artefakty mogą być jedynie pozostałościami po krótkim pobycie obcych, zwykłymi śmieciami, które tak naprawdę nie są niczym szczególnym, a ludzie ich nie rozumieją, gdyż są na zbyt niskim poziomie. Tak jak pozostałości po ludzkim pikniku na łące, które są niezrozumiałe dla zamieszkujących ją zwierząt. Zetknięcie dwóch obcych światów.
A może (teraz zaczynają się moje domysły), nie są to zwykłe śmieci, ale coś lepszego, czego po prostu człowiek nie jest w stanie pojąć? Próba kontaktu ze strony wyższej cywilizacji, która nie wiąże się z próbą zniszczenia naszej? Ale może zostawmy hipotezy czym jest sama Zona i artefakty. Przejdźmy do Złotej Kuli. Czytając ,,Piknik na skraju drogi'' byłem już po obejrzeniu ,,Stalkera'' i spodziewałem się, że wątek znalezienia przez Reda Złotej Kuli wyjaśni mi wiele kluczowych spraw. Stało się wręcz przeciwnie, bo Złota Kula pozostawiła w mojej głowie jeszcze więcej pytań.
Cytując Redricka: ,,To po prostu tak, jakby nam z nieba spadły odpowiedzi na pytania, których jeszcze nie umiemy zadać''. Złota Kula to coś w rodzaju bramy do Absolutu, odpowiedzi na wszystkie pytania. To obcowanie ze świętością, a może tylko z przerażającą prawdą o świecie, której żaden człowiek wcześniej nie zauważył? Z pewnością jest to coś, co przerasta ludzką percepcję. Jedyny stalker, który przed Redem znalazł Złotą Kulę, popełnił niedługo później samobójstwo, gdyż zostawił swojego bliskiego na śmierć. Również Redrick poświęcił życie swojego towarzysza, Arthura Barbridge'a, który musiał zginąć, żeby Red dotarł do celu. Czy Złota Kula to cel, który odbiera człowieczeństwo? Czy może jednak zło leży w człowieku i jego pożądaniu?
Niestety, Strugaccy kończą książkę w takim momencie, że nie wiadomo, jak dalej toczą się losy Reda. Chyba właśnie o to im chodziło, żeby każdy dokończył sobie sam jego historię i sam sobie odpowiedział na pytanie czym jest Złota Kula. Sądzę, że Redrick nawet jeśli poświęcił życie innego człowieka, dla osiągnięcia celu, to nie był on zły, ani nie stał się zły. On poszukiwał nie tyle przedmiotu, co idei.
Sam ,,Piknik na skraju drogi'' to w moich oczach książka właśnie o poszukiwaniu prawdy i o tym jak mało wiemy o otaczającym nas świecie, jak bardzo jesteśmy jako ludzie ograniczeni i mali wobec ogromu Wszechświata. Redrick Shoehart poszukiwał prawdy. I za to powinien być, niczym Faust, nagrodzony. Bo pamiętajcie, że ''Stalkerów wpuszczają do nieba bez kolejki!''